Niepisaną, ale jakże istotną dla funkcjonowania Związku Polskich Fotografów Przyrody, tradycją stały się zimowe plenery w górach. Są one świetną okazją do wędrówek i uwieczniania mroźnych pejzaży, ale także do spotkań i rozmów z innymi fotografami. W tym roku plener odbył się w dniach 23-26 lutego na Pilsku (a ściślej mówiąc na Hali Miziowej). Zorganizował go, jak zwykle robiąc to świetnie, Zygmunt Urzędnik, wieloletni Prezes Zarządu Głównego oraz Prezes Okręgu Śląskiego.
We czwartek, 23. lutego uczestnicy zjechali się do umówionego punktu w Korbielowie. Stamtąd część wjechała na górę (czyli do schroniska na Hali Miziowej) wyciągiem krzesełkowym, a część wraz z bagażami wynajętym do tego celu ratrakiem. Nie co dzień jest możliwość skosztowania takiej egzotycznej atrakcji. Po dotarciu do schroniska i rozładowaniu licznych bagaży, uczestnicy pleneru rozlokowani zostali w pokojach zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami. Wieczorem cała grupa około 60 osób spotkała się w wyznaczonym miejscu celem omówienia zagadnień technicznych pobytu oraz zaplanowania dalszych działań. Rokowania na piątkowy wschód słońca były złe, dlatego wieczór dość długo upływał nam na rozmowach z dawno niewidzianymi znajomymi. Kolejny dzień przyniósł pogodę mglistą i śnieżną, ale mimo to plenerowicze postanowili skorzystać z warunków w terenie. Niektórzy poszli na szczyt Pilska, inni kręcili się po pobliskich lasach, a jeszcze inni postanowili fotografować krzyżodzioby świerkowe buszujące w pobliżu schroniska. Każdy znalazł coś dla siebie, bo przecież dla fotografa nie ma złej pogody. Wieczorem znów wszyscy spotkaliśmy się, tym razem żeby obejrzeć przygotowane przez uczestników prezentacje fotograficzne. Między innymi odwiedziliśmy pustkowia Sahary, buszowaliśmy w ostępach Kampinosu i zobaczyliśmy jak to jest nocować w śnieżnej jamie. Po pokazach rozmowy trwały długo w noc.
Kolejny dzień również nie rozpieszczał nas pogodą, ale prognoza dawała nadzieję na przejaśnienia w godzinach popołudniowych. W związku z tym spora grupa uczestników udała się na szczyt Pilska licząc na ciekawe warunki do fotografowania. Te nie był zbyt sprzyjające – wiał dość silny wiatr, a padający śnieg utrudniał utrzymanie aparatów w należytym stanie. Oczekiwane przejaśnienia, trwające od kilku do kilkunastu sekund, wynagrodziły nam trudy wyprawy. Były nawet momenty, kiedy spod szczytu Pilska widać było otaczającą okolicę. Zmęczeni, ale zadowoleni, wróciliśmy do schroniska, gdzie po posileniu się mogliśmy obejrzeć kolejną porcję pokazów przygotowanych przez uczestników pleneru. Zobaczyliśmy zdjęcia przyrodnicze zarówno z dalekich krajów, jak i te z naszego własnego podwórka. Nie brakowało również prezentacji fotografii niezwiązanych z przyrodą, co w przyjemny sposób urozmaiciło wieczór. Wiedzieliśmy, że następnego dnia wiele osób będzie musiało bardzo wcześnie wstać, żeby móc skorzystać z transportu ratrakiem na dół jeszcze przed otwarciem stoku dla narciarzy, dlatego wieczór skończył się dość szybko.
Niedzielna pobudka nie należała do najprzyjemniejszych, bo kto lubi wstawać ze świadomością, że to już koniec pleneru? Ale co robić, taka kolej rzeczy. Jedne przyjemności muszą się skończyć, żeby kolejne mogły się zacząć. Kolejny zimowy plener już za rok!