Od wiosny mamy prawo oczekiwać wiele, szczególnie gdy zima nie rozpieszczała nas pięknym światłem.
W nadziei na wiosenne klimaty w dniach od 23 do 28 marca wybraliśmy się w 20-osobowej grupie na plener fotograficzny w parku narodowym Ujście Warty.
Nadzieje były ogromne, jednak prognozy nie wróżyły nic dobrego. Miało być wietrznie i deszczowo, a ikonek słońca na wykresach nie było zbyt wiele. Okazało się jednak, że był to jeden z najciekawszych wyjazdów w ostatnim czasie, co trafnie opisała nasza koleżanka Kasia — „[…] nie byłam jeszcze na plenerze, na którym tyle się działo w tak krótkim czasie”
Już w czwartek na przywitanie mieliśmy cudownie kolorowy zachód słońca w iście letnich warunkach. Nasze kwatery „Dudek” i „Szapielówka” są położone na granicy rozlewisk Ujścia Warty. Wystarczył więc krok za próg, aby mieć w kadrze charakterystyczny krajobraz z wierzbami po horyzont. Nieopodal brzegu wylegiwały się różne kaczki (świstuny, płaskonosy, krzyżówki, krakwy, rożeńce), gęsi, nurogęsi, a nawet bielik. Drobne ptactwo: rudziki, trznadle, sikorki i szpaki swoimi piosenkami oznajmiały nam nieodwołalne nadejście wiosny. W piątek nie poddaliśmy się mało zachęcającym prognozom. Rozpoznanie dalszego terenu robiliśmy w małych podgrupach, a przed wieczorem ciekawostki na temat okolicznej przyrody przybliżyli nam p. Iza z Biura Turystyki Przyrodniczej „Dudek” oraz nasz związkowy kolega Marek. Wbrew prognozom, a zgodnie z nadziejami uczestników wyprawy, kolorowy zachód słońca ogłoszono, a następnie uwieczniono, jak należy. Prawie bezchmurne nocne niebo również znalazło swoich amatorów, a najcierpliwsi łowili zorzę polarną.
Nie samą przyrodą człowiek żyje. W sobotę mieliśmy okazję zanurzyć się w przestrzeń wiekową i niezwykle ciekawą historycznie. Zwiedzaliśmy XIII-wieczną Kaplicę Templariuszy (Kościół św. Stanisława Kostki w Chwarszczanach) oraz mury obronne Starego Miasta w Kostrzyniu nad Odrą. Można było też spacerować wzdłuż kanału Postomii.
W niedzielę wybraliśmy się na Poldery zachodnie w nadziei spotkania z faunistycznymi okazami, lecz te zaszyły się zakamarki zakryte od wiatru i chłodu. Swoje fotograficzne żniwo mogli zebrać tylko miłośnicy zdjęć wykonywanych w bardzo trudnych warunkach. Wiało i lało. Nieliczni wybrali się na „betonkę” – ptasi szlak, na którym królowały skowronki, potrzosy, ale można było też zaobserwować bataliony, czajki, ohara, a nawet bielika. Dzień zakończył się salwą ciepłych barw gasnących w błękitach rozlewiska i mieszających się w kłębiastych pierzynach, rozciągających się nad naszymi głowami.
Za to w poniedziałek najczęściej wybieranym kierunkiem wypraw był wał okalający rozlewiska. Widok z niego po jednej stronie rozciągał się na bezkresne rozlewiska rezerwatu i jego otulinę, po drugiej strony na pastwiska wolno wypasanych koni i krów. Z 250-letnich obwałowań można było obserwować gęsi (w tym gęgawy, bernikle białolice i północne oraz gęsi białoczelne), żurawie, ptactwo drapieżne tj. kanie, błotniaki, bieliki, a także sarny.
We wtorek na pożegnanie na chwilę powróciła zima i posypała śniegiem.